Zapraszamy do przeczytania świadectw i zobaczenia zdjęć z rekolekcji prowadzonych przez Jerzego Dębskiego „Kiedy dzieci opuszczają gniazdo rodzinne”, które odbyły się w Księżomierzy w grudniu 2019 r.
Poniżej świadectwa:
- Agata i Zbyszek Pieczyńscy
- Małgorzata
- Krystyna i Marek Winniccy
- Małgorzata
- Ewa
Jadąc na rekolekcje sądziliśmy, że będą to dla nas rekolekcje profilaktyczne, ponieważ nasze dzieci (20 lat, 17 lat i 14 lat) jeszcze jakiś czas w naszym gnieździe pozostaną, przynajmniej tak nam się wydaje. Jak się jednak okazało podczas licznych konferencji poruszane były treści, które odnoszą się do tu i teraz naszego małżeństwa.
Konferencje głosił Jerzy Dębski z Łącka. Wspaniały człowiek, którego historia życia pokazuje, że można żyć łaską wiary konsekwentnej, służyć Panu Bogu i Kościołowi, a w między czasie być wspaniałym mężem, ojcem czwórki dzieci, remontować dom i rozwijać swoje pasje. Przez to, że konferencje głosił „praktyk” były one poparte przykładami z życia i uświadomiły nam, po raz kolejny jak ważna jest relacja pomiędzy małżonkami i że to o nią mamy zabiegać na każdym etapie naszego małżeństwa. Codzienne drobne gesty czułości, małe niespodzianki robione sobie nawzajem, czas na wspólną modlitwę, ale też wspólne wyjścia do kina, na spacer na basen, to coś co nie tylko zbliża nas do siebie jako małżonków, ale także świadectwo dla naszych dzieci, że małżeństwo budowane na Panu Bogu to coś pięknego i wartościowego, coś o co warto zawalczyć.
Rekolekcje pozwoliły nam inaczej spojrzeć na ten etap naszego rodzicielstwa jakim jest: dorastające dziecko, które ma „własny pomysł na życie” nierzadko znacznie różniący się od naszej wizji. Powinniśmy pozwolić naszemu dorosłemu dziecku wypłynąć na głębie i rozwinąć żagle z pełnymi konsekwencjami jego wyborów. Naszym dorosłym dzieciom mamy zawsze towarzyszyć, zawsze wspierać, zawsze kochać, zawsze się za nie modlić, a napominać jedynie wtedy gdy czynią zło, albo wtedy gdy nas poproszą o radę. Musimy zwalczać w sobie pokusę pouczania, dzielenia się własnymi doświadczeniami na siłę. To że dziecko robi coś inaczej, nie oznacza, że robi to źle. Niekiedy okazuje się, że robiąc coś po swojemu, nasze dziecko zrobi to dużo lepiej niż my byśmy to zrobili. Musimy nauczyć się pokory, cierpliwości i ufności. Słowa, które na długo zapamiętamy to to, że Pan Bóg kocha nasze dzieci dużo bardziej niż my, zależy Mu na ich szczęściu, a my nie musimy się zbytnio zamartwiać o nasze dzieci. Łatwiej, kiedy wiemy, że jako rodzice wyposażyliśmy nasze dziecko w Bożą Zbroję, która będzie chroniła go przed zasadzkami i pokusami tego świata, ale jeżeli nasze dziecko na jakimś etapie swojego życia zaneguje Boga, czy Kościół, to nie możemy się obwiniać, to są wybory naszych dzieci i jedyne co możemy to tłumaczyć, jeżeli chcą słuchać i się modlić.
Kiedy dzieci już „wyfruną” musimy dalej dbać o nasze relacje i odkrywać wolę bożą na ten etap naszego życia. Nie powinniśmy uciekać w aktywności które nas od siebie oddalą i sprawią, że będziemy żyć obok siebie. Zapamiętamy wzór na szczęśliwe życie: W=w, to znaczy jesteśmy szczęśliwi jeżeli nasza wola jest zgodna z Wolą Bożą. Bardzo praktyczna była przedstawiona metodyka rozeznawania Woli Bożej.
Obok konferencji Jurka opartych na słowach Pisma Świętego i popartych przykładami z życia, niezwykle ubogacające były dla nas świadectwa innych małżeństw uczestniczących w rekolekcjach, które dzieliły się doświadczeniem, niekiedy trudnym, przeżywania różnych etapów swojego małżeństwa i rodzicielstwa. Rekolekcje w Księżomierzy były dla nas dobrym, bożym czasem, który uświadomił nam wiele obszarów, nad którymi musimy się pochylić i pozwoliły nam przybliżyć się do siebie nawzajem i do Pana Boga. Głowę mamy pełną postanowień teraz przed nami najtrudniejsza droga, aby to co w głowie, trafiło do serca a z serca w codzienność.
Agata i Zbyszek Pieczyńscy
„Nie bójcie się”
W grudniu tego roku, we wspomnienie św. Szczepana będziemy obchodzić z moim mężem Dariuszem 25 rocznicę zawarcia sakramentu małżeństwa. W Domowym Kościele jesteśmy 14 rok.
Jestem bardzo wdzięczna Panu Bogu za to, że mój mąż zapisał nas na rekolekcje tematyczne „Kiedy dzieci opuszczają gniazdo rodzinne”.
Czas rekolekcji był dla mnie czasem odpoczynku. Jestem wdzięczna Panu za wszystkich uczestników, wśród których naprawdę mogłam odpocząć. Był to czas wspaniałych, pełnych pokoju spotkań z drugim człowiekiem. Jadąc do Księżomierzy obawiałam się, byłam czujna, zamknięta na ludzi. Były to rekolekcje bez dzieci, więc czas jakby się zatrzymał, uspokoił (wiele osób podzielało to zdanie).
Treści przekazywane przez Jerzego były częściowo znajome, ale wybrzmiały w zupełnie nowy, odkrywczy sposób. Ważne dla mnie było także to, że treści zostały poparte świadectwem życia z Bogiem, niesamowitego życia, otwartości na głoszenie Ewangelii, także poza granicami ojczyzny.
Dowiedziałam się m.in., że prawdziwy chrześcijanin to człowiek, dla którego jego wola równa się woli Bożej i jak rozpoznawać wolę Bożą.
Usłyszeliśmy też o tym, w jaki sposób postępować, gdy dzieci dorastają i odchodzą z domu, co jest naturalną koleją rzeczy. Dowiedzieliśmy się, że gdy dzieci nie pytają o radę rodzice powinni milczeć (z wyjątkiem grzechu). Chociaż dobrze żeby wiedziały, że jeśli zechcą mogą pytać o radę.
Na tych rekolekcjach jakby spadło z nas rodziców ciężkie brzemię. Usłyszeliśmy, że dorosłe dzieci same podejmują decyzję o swoim życiu i rodzice nie ponoszą winy, gdy jest to decyzja rezygnacji z życia wiarą, w grzechu. Wiadomo, że rodzice popełnili wiele błędów, bo są tylko zwykłymi, grzesznymi ludźmi. Dzieci przecież mają wybór i ponoszą konsekwencje tego własnego wyboru. Zrozumiałam także, że jeśli chcę żyć z Bogiem to jestem na pierwszej linii frontu i podcinanie skrzydeł jest normalne, więc jestem na dobrej drodze.
Szczególnym momentem, bardzo oczyszczającym dla naszej relacji małżeńskiej była modlitwa małżonków w obecności Pana Jezusa w wystawionym Przenajświętszym Sakramencie. W czasie tej modlitwy dziękowaliśmy za małżonka, przepraszaliśmy się wzajemnie i przebaczaliśmy sobie. Tak się stało, że Mariola z ostatnich miejsc przesadziła nas z mężem pod krzyż, najbliżej Pana Jezusa obecnego na ołtarzu. Tylko w skrytości o tym marzyłam, nie czując się godna. To był szczególny moment dla naszego małżeństwa.
Mój mąż Darek podkreślił w czasie świadectwa na koniec rekolekcji, że ważne było dla niego, że przez ten czas towarzyszyła nam Maryja i figurka św. Michała Archanioła, którego spotykamy ostatnio dość często w naszym życiu. Pragnie, aby tak było nadal.
Jestem Panu Jezusowi bardzo wdzięczna za ten święty czas odpoczynku, w którym mówił do naszych serc (także przez innych ludzi).
Uwieńczeniem rekolekcji była dla mnie niedzielna Eucharystia u stóp Matki Bożej Księżomierskiej. Usłyszałam w pierwszym czytaniu z Księgi Izajasza: “Odwagi! Nie bójcie się!… On sam przychodzi, by was zbawić.” To Słowo uświadomiło mi, że nie jestem sama w trudnościach. We wszystkich faktach mojego życia jest obecny Bóg. Pan jest zawsze blisko nas, On wie. Będzie dobrze. CHWAŁA PANU!
Małgorzata
Szczęść Boże,
Nazywamy się Krystyna i Marek. Mamy troje dzieci w wieku 20, 15 i 9 lat.
W dniach 13 – 15.12.2019 r. dzięki Bożej Łasce mogliśmy uczestniczyć w rekolekcjach tematycznych dla małżeństw „Gdy dzieci opuszczą gniazdo” w Księżomierzy, prowadzonych przez Jurka Dębskiego. Był to dla nas z mężem czas odpoczynku fizycznego i duchowego umocnienia. Dzięki głoszonym konferencjom mogliśmy lepiej zrozumieć nasze dorastające dzieci oraz stwierdzić, że to co dzieje się u nas, jest „normalnym” procesem dojrzewania.
Mogliśmy, także przyjrzeć się lepiej naszej wzajemnej relacji małżeńskiej. Modlitwa małżeńska przed Najświętszym Sakramentem, dialog małżeński w ciszy i wzajemnym zrozumieniu pomogły nam bardziej otworzyć się na siebie nawzajem.
Także świadectwa innych małżeństw, przeżywane wspólne trudności w wychowywaniu, odchodzeniu dzieci pokazały jak postępować, mądrze kochać, wymagać oraz że każdy etap naszego życia małżeńskiego i rodzinnego ma swoją barwę i piękno.
Doświadczenie Jurka wraz z małżonka, którzy wyjeżdżają na misje do Azji, pokazało nam, że trzeba w każdej sytuacji modlić się o rozeznanie Woli Bożej w naszym życiu. Wzór chrześcijaństwa w=W ( nasza wola = Twoja Wola ). Zrozumieliśmy z mężem, że trzeba na „nowo nawrócić się”.
Krystyna i Marek Winniccy
Mam na imię Małgorzata, mam 51 lat.
W dniach 13-15 grudnia 2019 r. po raz pierwszy uczestniczyliśmy z moim mężem Krzysztofem w rekolekcjach zorganizowanych w Księżomierzy. Były to rekolekcje tematyczne: „Kiedy dzieci opuszczają gniazdo rodzinne”. To był bardzo intensywny, ale bardzo dobry i potrzebny czas.
Zrozumiałam jak ważne są słowa Pisma Świętego w życiu codziennym, oraz że Pan Bóg zajmuje pierwsze i najważniejsze miejsce w mojej rodzinie, po Nim jest mój mąż, a po mężu dzieci. Zrozumiałam jak ważną rolę w wychowaniu dzieci odgrywa modlitwa, że dzieci należy bezustannie ewangelizować i dawać im przykład swoją postawą wobec Boga.
Nauczyłam się jak rozpoznawać Wolę Bożą i za Nią podążać. Pan Bóg dotykał mojego serca poprzez swoje słowa oraz poprzez posługę osób, które miałam okazję poznać. Mogłam zachwycić się żywym słowem Bożym. Chwała Panu.
Małgorzata
Przybyliśmy na rekolekcje nieco spóźnieni ale Mariola i Andrzej – nasza para prowadząca – przywitali nas z wielką radością, czekając na nas z kolacją.
Wyjeżdżając na rekolekcje nie miałam pojęcia czego Pan Bóg dokona w moim życiu, w tak krótkim czasie.
Od dłuższego czasu miałam ogromny problem z akceptacją narzeczonej mojego syna. Miałam do niej pretensje o wiele rzeczy, np. o to, że mój syn wychowany od dziecka w Domowym Kościele, który wielokrotnie był z nami na rekolekcjach i do 18 roku życia – tj przez 4 lata – trwał w krucjacie Niepokalanej, teraz żyje w grzechu. Przez nią nie chodzi do kościoła, rzucił studia. Nie podobało mi się, że jest od niego starsza kilka lat, że miała za sobą trudną przeszłość i dziecko. Teraz to one były jego najbliższą rodziną, a nie mama i tata.
Kiedy po 2 latach bycia razem urodziła im się córeczka, wtedy trzeba już było na poważnie pomyśleć o akceptacji ich związku. Wprawdzie zaczęli coś przebąkiwać o ślubie kościelnym, bo nic im nie stoi na przeszkodzie, ale podczas rozmowy mieliśmy wrażenie, że najważniejsze jest huczne wesele, a nie Sakrament Małżeństwa.
Zaczęłam się modlić za nich, za nią… Pomyślałam o nowennie Pompejańskiej. Kiedy 10 grudnia skończyłam ją odmawiać wtedy nie wiedziałam jeszcze, że za 3 dni znajdę się na rekolekcjach. Pan to przewidział, bo zna moje serce. On wiedział, że mimo, iż odmawiałam nowennę potrzebuję czegoś więcej.
Czas rekolekcji, a w szczególności konferencje Jurka Demskiego, pozwoliły mi zobaczyć, że moja nieumiejętność zaakceptowania zmian wprowadza chaotyczne emocje, co w konsekwencji znajduje ujście w potoku łez.
W czasie jednego z wykładów dowiedziałam się, że dziecko odchodzi z domu, bo szuka swojej tożsamości, a ja nie mogę ingerować w jego życie, ale powinnam zachować ciepłe relacje i znaleźć prawdziwą bliskość mimo odległości. Muszę szanować decyzje mojego dziecka bez komentarzy, co dla mnie jest strasznie trudne.
Uważałam, że moja latorośl mnie zawiodła i że ja mam w tym swój udział. Teraz już wiem, że nie mogę obwiniać siebie ponieważ to nie były moje wybory. Zamiast „biczować” siebie powinnam być wsparciem.
Wreszcie dotarło do mnie, że muszę pozwolić synowi zapłacić za swoje czyny, bez wypominania, bez głoszenia mu „kazań”. Nie do mnie należy naprawianie tego, co dziecko zepsuje, ale – co ważne – muszę wysłuchać jego wersji, jego zdania, usłyszeć co mówi.
W tym świętym czasie Pan Bóg jakby od razu odpowiedział na moje modlitwy. Pokazał mi, że moja nowenna Pompejańska miała sens, że była potrzebna. Brak akceptacji, smutek, żal i łzy przemienił w radość i pokój serca.
Teraz z miłością w sercu mogę powiedzieć, że narzeczona mojego syna i jej córka należą do rodziny. Wiem, one należały do niej odkąd mój syn tak zdecydował, ale ja patrzę na nie teraz innymi oczyma.
Dzień po zakończonych rekolekcjach, tj.17 grudnia z samego rana, dostałam od niej przesympatyczny filmik Bożonarodzeniowy z nami w tle. Już nie mogę doczekać się kiedy przyjadą.
Uwielbiam Cię Boże za dar mojej rodziny.
Ewa